poniedziałek, 21 października 2013

Conrad Festival _ 21-27 X

Festiwal literacki organizowany w Krakowie od 2009 roku.
Tegorocznym tematem przewodnim jest literatura jako medium doskonałe, jako pośrednik między światem a nami, środek, za pomocą którego wyrażamy poglądy, pragnienia i uczucia.

W programie ponad 90 spotkań z pisarzami, oraz filmowcami, braćmi Quay.

Festiwal rozpoczyna otwarcie wystawy "Max Ernst - grafiki, ilustracje, kolaże"

kiedy:
od 21 X

gdzie:
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej "Manggha"
ul. Marii Konopnickiej 26

Twórczość zmarłego 80 lat temu greckiego poety Konstandinosa Kawafisa przypomni tłumacz jego poezji Ireneusz Kania.

kiedy:
23 X o godzinie 16:00

gdzie:
Pałac pod Baranami
ul. Rynek Główny 27

Rita Gombrowicz opowie o swoim mężu "bez znieczulenia".

kiedy:
24 X o godzinie 18:00

gdzie:
Pałac pod Baranami
ul. Rynek Główny 27

Gośćmi festiwalu będą także m.in. pochodząca z Indii pisarka Kiran Desai, szwedzka "królowa kryminału" Asa Larsson, marokański pisarz, laureat m.in. Nagrody Goncourtów Tahar Ben Jelloun, włoski prozaik Claudio Magris, wielokrotnie wymieniany jako kandydat do Nagrody Nobla holenderski pisarz Cees Nooteboom, Anne Applebaum, Marek Bieńczyk, Maciej Zaremba Bielawski, Sylwia Chutnik, Wojciech Kuczok, Jan Polkowski, Szczepan Twardoch. 

Festiwalowi towarzyszą skierowane do młodzieży lekcje czytania, a także wystawy, projekcje filmowe, warsztaty pisania dla osób starszych i warsztaty typograficzne dla dzieci.

więcej informacji:
http://www.conradfestival.pl/pl/13/463/566/program


Źródło: http://www.conradfestival.pl/pl/13/463/566/program
http://ksiazki.wp.pl/tytul,Rozpoczal-sie-Festiwal-Conrada,wid,20705,wiadomosc.html?ticaid=111864&_ticrsn=5 

16 komentarzy:

  1. Co doceniam najbardziej: Na wydarzenie w dniu 23 X pt. "Poezja jako medium" poszłam z chęcią usłyszenia wielu ciekawych rzeczy na temat poezji twórców pochodzących z Europy Środkowo-Wschodniej. Rzeczywiście, w wydarzeniu brali udział goście różnych narodowości. Najbardziej podobały mi się wypowiedzi Pani Iryny Vikyrchak pochodzącej z Ukrainy. Moje zainteresowanie budziły też słowa Pana Marcina Hamkało. Reszta gości ani nie zachwyciła, ani nie rozczarowała. Przyjęłam ich wypowiedzi z całkowitą obojętnością. Nie mogę tego jednak zaliczyć do słów krytyki, ponieważ w ich trakcie nie miałam ochoty na wybiegnięcie z sali. Szczerze podobał mi się duet tłumaczy, słuchało się ich bardzo dobrze, a niestety nie zawsze się da.
    Co najchętniej skrytykuję: Ogromne słowa krytyki kieruję w kierunku organizatorów, którzy (jak podejrzewam) w natłoku wydarzeń nie zadbali dostatecznie o poinformowanie gości o konieczności wypożyczenia zestawów słuchawkowych, ponieważ dyskusja była w większości prowadzona po niemiecku. Co więcej, Pani z obsługi twierdziła, iż spotkanie odbywa się w większości w języku polskim. W efekcie, razem z koleżanką, spędziłyśmy początek spotkania słuchając wypowiedzi w nieznanym dla nas dostatecznie języku. Musiałam wyjść z sali, rozpraszając przy tym innych słuchaczy i poprosić o zestawy dla nas. Bardzo mi się to nie spodobało i niestety teraz oceniam całość wydarzenia przez pryzmat kłopotów technicznych, a nie poprzez treści głoszone przez zaproszonych do dyskusji gości.

    Ocena 1-10: 4

    OdpowiedzUsuń
  2. "Popołudnie w Reykjaviku. Garnitur i krawat. Spotkanie
    z Hallgrímurem Helgasonem"

    Ciężko stwierdzić, co można by najchętniej skrytykować. Jedynym minusem, który rzeczywiście mi przeszkadzał był fakt, że Pan Szymon Kloska, który prowadził to spotkanie mówił niewyraźną, jak dla mnie, angielszczyzną. Wychwytywałam tylko niektóre słowa, czasem udało mi się wychwycić całe zdanie, a reszty dowiadywałam się z odpowiedzi pana Helgasona, a także z kontekstu.

    Zostałam poruszona pod każdym względem. Przyszłam na to spotkanie zupełnie nie znając ani osoby pana Helgasona ani jego twórczości. Pan Helgason mówił bardzo ciekawie, z chęcią i szeroko odpowiadał na pytania publiczności, zachowywał się naturalnie. Po spotkaniu utwierdziłam się w przekonaniu, że powinnam kiedyś wziąć się za czytanie literatury skandynawskiej, z którą dotąd jeszcze nie obcowałam. To, co mile mnie zaskoczyło to to, że zwracał uwagę na fakt, że każdy powinien odczytywać literaturę na swój sposób, szukać w niej głębszych sensów. Jak dotąd nie spotkałam się z podobną sytuacją. Autorzy raczej mówią co jest w książce i czym ona jest dla nich, a pan Helgason powiedział to co najważniejsze i to niewątpliwie spowodowało, że spotkanie z nim było dla mnie aż tak interesujące.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Katullus czyli seks i literatura. Dyskusja"

    Jeżeli chodzi o kwestie organizacyjne, to nie mam się do czego „przyczepić”. Może jedynie do tego, że nie ma szatni i odzienie wierzchnie trzeba trzymać na kolanach, ale pewnie to można wytłumaczyć tak samo jak to, dlaczego Conrad Festival odbywa się ciągle w Pałacu pod Baranami.

    Wybrałam się na spotkanie, bo zaintrygował mnie tytuł. Znów bez minimalnej choćby wiedzy na ten temat i po raz kolejny nie wyszłam zawiedziona. Spotkanie było prowadzone w dość luźny sposób, ale nie ujmowało to w żadnym stopniu temu, co było powiedziane. Pan Krzysztof Bielawski, który prowadził rozmowę zachowywał się naturalnie, jakby rozmawiał z Aleksandrą Klęczar i Grzegorzem Franczakiem w domu, przy kawce, a mimo to miałam poczucie, że mówi też do mnie i ze mną także prowadzi dyskusję. Bardzo ważne było dla mnie to, że podkreślali rolę dosłownego, jak najwierniejszego tłumaczenia oryginału na język, w jakim książka zostanie wydana, a także osobistego odbioru. Mogę powiedzieć, że te zagadnienia są mi szczególnie bliskie i chyba właśnie z tego powodu wyłapuję je w każdej możliwej rozmowie o literaturze. Myślę także, że nie tylko mnie to spotkanie zachęciło do sięgnięcia po najnowsze tłumaczenie Katullusa, gdyż jeszcze w niedzielę można było wypożyczyć tą pozycję z Jagiellonki, a w poniedziałek wieczorem była ona już wypożyczona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochanek wyobraźni. Wernisaż wystawy Maxa Ernsta - grafiki, ilustracje, kolaże

    Uważam, że Muzeum Manggha podeszło do kwestii organizacji wernisażu bardzo dobrze i zrealizowało go na naprawdę dobrym poziomie. Dla uczestników przygotowano broszury zawierające skróconą biografię artysty oraz informacje na temat jego twórczości, które zostały uzupełnione prelekcją. Całość została wzbogacona o program artystyczny, w wykonaniu grupy młodych aktorów oraz towarzyszącego im zespołu muzyków. Chociaż występ miał zupełnie niezrozumiałą dla mnie treść, sądzę, że nawiązywał bardzo dobrze do surrealistycznych prac Maxa Ernsta i był bardzo oryginalnym elementem wydarzenia. Aktorzy przechadzali się także później między zwiedzającymi naśladując różne ptaki, co było dziwny i groteskowym, acz pasującym do całości pomysłem. Z informacji które uzyskałam wynika, że zaprezentowane na wernisażu prace obejmowały niemal całą twórczość malarza, dlatego każdy kto uczestniczył w tym wydarzeniu, mógł nie tylko dowiedzieć się kim był Max Ernst, ale też zapoznać się bardzo dobrze z jego dziełami.
    Chociaż nie mam wielu zastrzeżeń, pojawiło się parę niedociągnięć. Broszury o autorze mogły być wystawione w bardziej widocznym miejscu. Leżały jednak na ladzie szatni i uczestnicy którzy z niej nie skorzystali lub przyszli nieco później, prawdopodobnie nie wiedzieli o ich istnieniu. Nie dowiedziałam się także nic na temat grupy aktorów wykonującej program artystyczny oraz wspomagającego ją zespołu instrumentalnego, ponieważ ich nie przedstawiono. Przygotowany program chociaż był ciekawy, trwał co najmniej kilkanaście minut, a wytrwanie tego czasu bez miejsca siedzącego wśród rozpychającego się tłumu nie było komfortowe. Wreszcie ostatnim szczegółem był brak symbolicznej lampki wina, zaś dotarcie do niewielkiego poczęstunku, umieszczono w kącie sali, było niemożliwe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Syn swojego ojca. Wernisaż: Nicolas Presl

    Za wielki plus uważam możliwość zetknięcia się z artystą komiksowym w czasie festiwalu, ponieważ komiks często jest pomijany lub wręcz traktowany jako gorszy gatunek artystyczny. Chociaż wcześniej nie znałam Nicolasa Presla i jego dzieł, uznałam, że wernisaż z pracami rysownika komiksowego może być bardzo interesujący. Spotkanie z artystą poprzedzające prezentacje jego prac było ciekawe; dzięki niemu dowiedziałam się w stopniu ogólnym kim jest artysta, jaki jest jego warsztat, a także jak prezentuje się jego twórczość i jakie niesie ze sobą przesłanie. Podsumowując całość, mogę także stwierdzić, że wydarzenie wzbudziło we mnie głębsze zainteresowanie sztuką komiksu, a nawet zachęciło do zakupienia i przeczytania wspomnianych, w czasie jego trwania, dzieł artysty.
    Niestety organizacja pozostawiała wiele do życzenia. Trudno mówić o tym wydarzeniu jako o „wernisażu”, ponieważ zaprezentowano zaledwie kilka stron z komiksu „Syn swojego ojca”, które obejrzałam jeszcze przed rozpoczęciem całości. Sądzę, że wydarzenie można było nazwać po prostu prezentacją dzieła „Syn swojego ojca” i byłoby to bardziej adekwatne określenie. Po zakończeniu spotkania z artystą i symbolicznej lampce niesmacznego wina, uczestnicy w ciągu kilku minut obejrzeli niewielką ekspozycję i zaczęli szybko wychodzić, czując zapewne zażenowanie i dezorientację. Nikt nie zadbał o to, by zachęcić ludzi do rozmowy z obecnym na miejscu artystą, który pewnie chętnie odpowiadałby na pytania zebranych. Większą wagę przywiązano do podkreślenia możliwości zakupu komiksów po okazyjnej cenie, niż do możliwości nawiązania kontaktu z ich autorem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przestrzeń i melancholia. Spotkanie z Markiem Bieńczykiem i Filipem Springerem - 22 X
    Wydarzenie zaliczam do bardzo udanych. Prowadzący spotkanie swobodnie i z humorem prowadził rozmowę z autorami. Z zaciekawieniem słuchałam w szczególności opowieści Filipa Springera, który zachęcił mnie do zapoznania się z innymi jego książkami. Jedynym minusem była zbyt mała sala na tak dużą ilość osób, które przybyły na spotkanie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Spotkanie z Ritą Gombrowicz: ,,Gombrowicz bez znieczulenia.”
    Na spotkanie z Ritą Gombrowicz, Jerzym Franczakiem, Ryszardem Koziołkiem oraz Michałem Pawłem Markowskim przybyły tłumy zainteresowanych, dlatego nie wszystkim udało się dostać do sali. Pozostałym zaproponowano bierny udział w wydarzeniu: otwarto boczne sale i podłączono telewizory transmitujące rozmowę. Potwierdziłam się w swojej opinii na główny temat, czyli wydania ,Kronosa”. Rozmowa opierała się w głównej mierze na wymianie opinii i odczuć wywołanych faktem wydania tak prywatnych zapisków Gombrowicza. Mówcy zdradzili także co myśleli podczas pierwszej (i najczęściej także kolejnej) lektury. Sama postać Rity Gombrowicz była jakby dodatkiem i wątkiem nadającym całemu spotkaniu rangi jednego z ważniejszych wydarzeń w programie tegorocznego Conrad Festival. Muszę jednak zaznaczyć, że duszność, tłok oraz wysoka temperatura nie
    sprzyjały zachowaniu koncentracji wśród publiczności. Choć wymiana zdań między prowadzącym a gośćmi była ciekawa, to trudno było wytrwać w pełnym skupieniu do końca.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wernisaż wystawy: ,,Książkę robi się jak sweter” Bohdana Butenko
    Temat wystawy zapowiadał się interesująco, oficjalne otwarcie i krótkie wystąpienia organizatorów sprawiły, że wśród zebranych gości dało się odczuć narastającą ciekawość. Niestety moim zdaniem ta ciekawość oraz chęć ,,bycia pierwszym” nie pozwoliły na swobodne zapoznanie się z kolejnymi eksponatami i stanowiskami, na których je zebrano. Duża liczba odwiedzających Bunkier Sztuki jest jednak także dowodem na to, że wystawa odniosła sukces.

    OdpowiedzUsuń
  9. Spotkanie Katullus czyli seks i literatura rozpoczęło się punktualnie, wspaniały prowadzący, zadawał ciekawe pytanie, miał dobre poczucie humoru, od razu wprowadził przyjazną i luźną atmosferę, tłumacze rzetelnie odpowiadali na zadane pytania (z dozą humoru), swoje wypowiedzi popierali przykładami. Co najchętniej skrytykuję: odejście od tematu spotkania, tłumacze bardziej skupili się na wytykaniu błędów poprzednim tłumaczą Katullusa niż na samej interpretacji dzieł.

    OdpowiedzUsuń
  10. Katullus czyli seks i literatura
    Doceniam sprawy organizacyjne wydarzenia (odpowiednie nagłośnienie, ilość miejsc siedzących) oraz miejsce, w którym odbyło się spotkanie – sala tworzy niepowtarzalną atmosferę poprzez swój piękny wygląd i historię. Temat poruszany na spotkaniu również był intrygujący. Uważam jednak, że mimo wszystko spotkanie można było poprowadzić ciekawiej, poruszyć więcej wątków bądź spojrzeć na dane kwestie z różnych stron, a nie kluczyć ciągle wokół jednego tematu, a mianowicie - przekład Grzegorza Franczaka jest najlepszy i wcześniejsze tłumaczenia nie mogą się z nim równać - to ten przekład jest najbardziej prawdziwy i wierny oryginałowi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Koncert Wszystkie Wieczory Świata
    Bardzo się cieszę, że mogłam zobaczyć i usłyszeć tak wspaniały instrument jakim jest viola organista. Dla mnie koncert był bardzo ciekawy, zwłaszcza, że jestem fanką brzmień instrumentów smyczkowych. Dodatkowo jestem związana z muzyką, więc podczas koncertu wspominałam mój udział w różnego rodzaju konkursach i festiwalach muzyki dawnej.

    Rozumiem, że tego rodzaju instrumenty wspaniale brzmią w kościelnej akustyce, jednak komfort słuchaczy spada z każda minutą z różnych powodów. Na mnie negatywnie wpłynął chłód panujący w kościele oraz niewygodne ławki, które uniemożliwiały mi pełne skupienie. Jednak zaznaczam, że był to maleńki minus

    OdpowiedzUsuń
  12. Koncert Sławomira Zubrzyckiego Wszystkie wieczory świata.
    Jestem bardzo zadowolony z pójścia na to wydarzenie, gdyż była to okazja do zobaczenia instrumentu zaprojektowanego przez samego Leonarda da Vinci. Chociaż nie jestem fanem muzyki barokowej bardzo podobało mi się brzmienie violi organisty. Dźwięki instrumentu pozwalały na wyobrażenie sobie koncertu całego kwartetu smyczkowego. Miejsce dodatkowo dodawało klimatu i pozwalało wczuć się w prezentowane utwory. Także możliwość zobaczenia po koncercie budowy instrumentu wprawiła mnie w wielki zachwyt nad pomysłowością jego wykonania.

    OdpowiedzUsuń
  13. Architektura kryminału.

    Byłem zachwycony! Uwielbiam skandynawskie kryminały, ale szczerze mówiąc Yrsy nigdy wcześniej nie czytałem. To spotkanie bardzo zachęciło mnie do tego, aby to
    zmienić. Yrsa jest niezwykła i pochodzi z równie niezwykłej rodziny. Jej matka była pierwszą kobietą w Islandii, która zdobyła tytuł doktora z matematyki. Yrsa jest najpopularniejszą islandzką pisarką, a do tego architektem. Podczas spotkania opowiadała wiele o swoim przywiązaniu do islandzkiej natury, która zawsze jest tłem jej książek, o swojej pracy, rodzinie, o tym jak bycie architektem wpływa na
    bycie pisarką. Yrsa ma świetne poczucie humoru. Prowadzący spotkanie zadawał (przynajmniej w większości) interesujące pytania, a przede wszystkim pozwalał aby to spotkanie było Yrsy, pilnując oczywiście przy tym czasu. O tym jak cenne było to spotkanie niech świadczy fakt, że pierwsze co zrobiłem po wyjściu było kupienie jej książki.

    OdpowiedzUsuń
  14. Futbol to literatura.

    Uważam, że temat spotkania był bardzo ciekawy. Rozmówcy byli bardzo swobodni, wchodzili w interakcje z publicznością. Widać było, że są absolutnie pochłonięci tematem. Prowadziło to zarówno do interesujących dyskusji jak i niestety do znacznego odbiegania od tematu spotkania. Z przyjemnością patrzyłem jak świetnie bawią się zaproszeni Panowie mogąc rozmawiam ze sobą na temat futbolu i literatury i z przykrością na prowadzącego, który bardzo nie radził sobie ze swoim zadaniem. Spotkanie znacznie się przedłużyło.

    OdpowiedzUsuń
  15. Futbol to literatura.
    Idealne spotkanie dla pasjonatów piłki nożnej, rzadko zdarza się aby o futbolu rozmawiać w taki sposób, poruszając wiele aspektów gry w piłkę nożną oraz bycia jej fanem, na które osoby z zewnątrz świata piłkarskiego zupełnie nie zwracają uwagi, a gra wydaje im się zwykłym kopaniem kawałka okrągłej skóry. Poruszonych zostało wiele tematów mniej lub bardziej związanych ze sobą, a mimo tego spotkanie odbywało się bardzo płynnie. Warto również zwrócić uwagę na fakt, że rozmówcy nie zamykali się w swoim świecie - zapewne zdając sobie sprawę z różnorodności obecnej publiki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Architektura kryminału. Spotkanie z Yrsą Sigurdardottir
    Autorka okazała się bardzo ciekawą osobą pomimo, iż wcześniej jej nie znałem. Yrsa Sigurdardottir w ciekawy sposób przedstawiała zebranej publiczności swoją osobę, a także jej rodzinę. Yrsa jest najpopularniejszą islandzką pisarką, a także architektem. W czasie spotkania autorka nie stroniła od żartów, co świadczy o jej poczuciu humoru i umiejętności kontaktu z publicznością.

    OdpowiedzUsuń